Teraz już wiem… Wszystko, co wypieramy z siebie, kiedyś do nas powróci.
Mamy swoje „potwory”…
Siostra mamy choruje na schizofrenię paranoidalną. Sama nazwa wzbudzała we mnie lęk. Później dowiedziałam się, że była w szpitalu psychiatrycznym. „O kurde! Ciocia jest chora psychicznie…”. Traktowałam ją z góry, no bo przecież jak można takiego kogoś traktować inaczej?
Teraz też już się przekonałam – nie ma ludzi chorych psychicznie, są tylko niezdiagnozowani.Mamy swoje „potwory”…
Siostra mamy choruje na schizofrenię paranoidalną. Sama nazwa wzbudzała we mnie lęk. Później dowiedziałam się, że była w szpitalu psychiatrycznym. „O kurde! Ciocia jest chora psychicznie…”. Traktowałam ją z góry, no bo przecież jak można takiego kogoś traktować inaczej?
Pierwszy raz trafiłam do psychiatryka mając 20 lat. Rozpoznanie – F23.
Pierwszego szpitala nie wspominam dobrze. Leżałam na korytarzu zasłonięta parawanikiem, bo w salach nie było miejsca dla mnie.
Na samym wstępie po mojej pierwszej przespanej nocy słyszałam przerażające krzyki chłopaka z izolatki: „Karolinaaaa! Karolinaaaa!”. Pod drzwiami stała policja. Pamiętam jak wyglądał po tej nocy… Leżał w innym (przeszklonym) pomieszczeniu, zapięty w pasy. Wychudzony, z podkrążonymi oczami, z suchymi ustami. Jednym słowem wycieńczony tak, jakby dopiero co wrócił z obozu koncentracyjnego. Nieprzyjemny widok. Najgorsze w szpitalu było jedzenie. Miałam odruchy wymiotne jak na nie patrzyłam. Na szczęście odwiedzało mnie dużo osób, więc zawsze było coś dobrego do zjedzenia. Ludzie tam są… różni. Podchodzili do mnie, patrzyli, zagadywali… dziwili się, co dwudziestolatka robi w szpitalu psychiatrycznym. Pamiętam jak poszłam zintegrować się na salę terapeutyczną z innymi. Muzyka, tańce, śmiechy (mi nie było do śmiechu, uważałam to za żenujące) i jeden starszy facet na wózku, który na mój widok zaczął się masturbować. Nie będę rozwijać dalej tego tematu. Przez pierwsze kilka dni nie mogłam w ogóle wychodzić na zewnątrz. Przez większą część dnia albo czytałam albo leżałam i patrzyłam w sufit albo czekałam na odwiedziny. Później, kiedy już mogłam wychodzić na zewnątrz (oczywiście pod opieką), okazało się, że moje „wyjścia” to obejście trzy razy małego obszaru, na którym znajdował się mój oddział. Szpital ten znajdował się w moim mieście rodzinnym. Po tygodniu tamtejszego pobytu, zostałam przewieziona do innego miasta na oddział dziecięcy, głównie ze względu na warunki tam panujące. Na oddziale dziecięcym pamiętam, że w większości wypadków były tam anorektyczki. Nastolatki, które mają problem z zaakceptowaniem samej siebie. Tak – anoreksja to choroba psychiczna. Poznałam też siedemnastolatka, który miał problemy z rozpoznaniem swojej tożsamości. Jednym słowem był gejem, w dodatku nieszczęśliwie zakochanym. Był też chłopiec niepełnosprawny intelektualnie, zapięty czasami w kaftan, a czasami w pasy. Kiedy był rozwiązany, bił się pięściami pod oczami i zawsze od tego miał sińce na twarzy. Rodzina go nie odwiedzała. Moim zdaniem cierpiał na brak miłości. Poznałam innego chłopca, który dosyć wcześnie rozbudził w sobie pociąg seksualny do kobiet, a znalazł się tam (jak mówił), bo „był niegrzeczny”. W sali leżałam z trzynastolatką, która próbowała popełnić samobójstwo łykając tonę tabletek nasennych. Nie miała dobrego kontaktu z rodzicami, kradła, źle się uczyła. Namówiłam ją, żeby powiedziała o wszystkim swoim rodzicom… Potem powiedziała mi, że jej stosunki z nimi znacząco się poprawiły. W tym szpitalu nie było źle. Szpital odnowiony, ściany kolorowe, sale przestronne. Tylko jedzenie zawsze jest najgorsze. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że na ogół w szpitalu nie ma się dobrego apetytu. Wyszłam z tego szpitala po tygodniu i zaczęłam się leczyć prywatnie. Przez prawie cztery lata brałam psychotropy. Bez wyrównywaczy nastroju – wtedy jeszcze diagnozą było F23. Odstawiłam leki (po konsultacji z lekarką prowadzącą).
Zaczęły się wahania nastrojów. Myślałam, że to normalne, bo w moim życiu wszystko sprzyjało tym nastrojom. Kiedy była „górka” akurat dostałam pracę. Kiedy był „dół” zaczęłam źle sypiać. I tak na zmianę. Wykańczało to moją psychikę, moje emocje, mnie samą. Doszło do ostrej psychozy (zdiagnozowanej drugi raz w życiu; pierwsza – przed szpitalem kiedy miałam 20 lat). Trwała ona około pięciu dni. Trafiłam do szpitala.
7 tygodni w szpitalu psychiatrycznym. To dobry wynik. Niektórzy ludzie tkwią tam miesiącami i nawet po takich okresach wracają tam. Pamiętam ten dzień. W wyniku mojej psychozy, myślałam, że jadę na swój panieński (szczegóły psychoz może innym razem). Jednak szybko spostrzegłam, że jestem w szpitalu. Miałam w sobie tyle adrenaliny i siły, że zapięli mnie w pasy. Oprócz tego nie chciałam przyjmować leków. Dali mi zastrzyk, który niewiele pomógł. Przez całą noc miałam gonitwę myśli, byłam nadpobudliwa. Wszystko pamiętam, ale teraz mam w stosunku do tego pełen krytycyzm. W tym szpitalu było mi najlepiej. Jak w ogóle może być dobrze w szpitalu psychiatrycznym? Też tak myślałam. To kwestia indywidualna. Na początku było ciężko. Nie umiałam się przyzwyczaić. Jedna ubikacja na cały zamknięty oddział, chrapiące pacjentki, obrzydliwe jedzenie… i ta bezczynność. No bo ile czasu można czytać książki? Ile czasu można patrzeć przez okno? Ile czasu można słuchać o chorobie? Ile czasu można pytać „są już leki?”
W tym szpitalu napatrzyłam się na zło i ludzkie cierpienie tyle, ile nigdy naraz. Schizofrenia, osobowość borderline, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, psychoza... Ludzkie łzy, krzyki, smutek. To wszystko zostało mi w pamięci. Była to dla mnie wielka próba wiary. Myślałam, że zwątpię w Boga. Ale zrozumiałam, że nie można Go za to obwiniać. Cierpienie, zło, choroby to skutek grzechu pierworodnego. Zdania nie zmienię.
Ratowało mnie w tym wszystkim jedno. Miłość.
Po trzecim tygodniu przyjeżdżał do mnie znajomy (znam go dziesięć lat). Zakochaliśmy się w sobie. Przyjeżdżał do mnie codziennie. To było piękne.
Teraz już wiem… Dlatego, i tylko dlatego mogłabym wrócić do szpitala.
Akata
Ciekawy wpis gościnny (?) czy jest Was tutaj więcej? :)
OdpowiedzUsuńmożna wysłać gościnnie wpis do mnie 13f@f31.pl ja dodam go na stronie :)
OdpowiedzUsuń