Bólem moim jest fakt tego nie nie chce być sam – i nie umiem być z kimś. Bycie z kimś sprowadza się do krzywdzenia drugiej osoby. Bliskiej osoby. Mój ojciec – uważam (jestem pewien) że też choruje na F31 – całe moje życie odgrywał dwie role: opiekuna i tyrana w stosunku 20% do 80%. Do dziś mam z nim kłopot choć mieszkam 200 km od niego. Siedzi sam w domu. Nic nie robi. Dzwoni 3x dziennie. Za każdym razem mówi to samo. Za każdym razem wymaga ode mnie bym zrobił rzeczy niewykonalne. Chce żeby sie nim opiekował jak dzieckiem. Nie wiem, nie mam z nim o czym gadać, jakoś nigdy nie miałem bo on ciągle chodził wkurwiony jak 150. Niszczył mnie psychicznie. Bałem się wracać do domu i bałem się jego powrotu. Nawet teraz jak jadę do niego już się stresuje. Mój syn – już myślący – pyta mnie: Dlaczego? Dlaczego tak z dziadkiem rozmawiasz?. A ja wściekam sie na niego – choć wiem, że jest chory i powinienem być dobry. Nie potrafię. Tyle lat mnie niszczył.
Boje się, że skończę tak jak on, że dzieci mnie zostawią – taka kara za to jaki jestem dla niego. Mam już swoje życie. A rozmowa z nim powoduje u mnie nie opisaną niechęć. Nawet jak widzę, że dzwoni to mi się nie chce odebrać. Nie interesuje go co się ze mną dzieje tylko liczy się On. Pewnie go krzywdzę tym co myślę, jednak całe życie liczyłem na to, że będzie inny. Akceptowałem go takiego jakim jest i akceptuję – ale to że on nie miał taty znaczy ze ja nie mam mieć? A jak umrze – pewnie niedługo – będę siebie nienawidzić? Tęsknić? Myśleć? Za dużo krzywdy mi zrobił?
Samotność to taka straszna trwoga,
Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
Że nie ma Boga, nie ma nie! Nie ma Boga, nie.
a takie filmy to tylko filmy – wyciskacze łez…… tak żeby wzbudzić w nas poczucie winy
0 komentarze:
Prześlij komentarz