czwartek, 26 listopada 2015

Poranny Koszmar

Dzisiejszy poranek należał do koszmarów minionego ćwierćwiecza. Ostatnie 25 lat tak się czułem. Nie wiem czy to pora roku czy może zbyt niska dawka leku, ale dziś obudziłem się i chciało mi się wyć. Budzę się w domu zimno, za oknem ciemno. Mam 30 minut na zorganizowanie się. Stoję w ciemnym pokoju - ziewam jakbym nie spał całą noc. Nie chce mi się ubrać - ubranie się wygląda tak jakbym miał teraz wspinać się na górę. Ciuchy są zimne to odbiera energię. Muszę zrobić sobie herbatę - pobudka o tej godzinie powoduje u mnie odruch wymiotny. Przez co też nie jadam śniadania. Szybko wkładam te zimne ubrania wskakuje w kurtkę i papcie i biegnę zapalić silnik w aucie. Toż kurwa zimno tam jak w iglu. Propos iglo wymienia się na "w iglu".
Jedyne co mnie trzyma przy życiu to fakt, że wieczorem prowadzę wykłady. Lubie to choć zabiera mi to życie. Taki paradoks. zakładanie kurtki i butów powoduje u mnie wyciskanie łez. Jest to koszmar. Ograniczyłem sobie w życiu cierpienia tak iż nie sznuruje butów. Dwa powody. Pierwszy - zaoszczędziłem w całym swoim życiu 31 godzin czyli dzień i 7 godzin. Drugie nie męczę psychiki czasem związanym z kontaktem z obuwiem.


Teraz i tak poranki są w skali od 0-10 na poziomie 5 a do tej pory były na poziomie zerowym. Do dziś pamiętam moje poranki do szkoły liceum. No na szczęście liceum miałem 50/50 ranki i popołudnia. Studia cudem skończyłem bo nie mogłem się rano zwlec na uczelnie.


Czasami mam ochotę po prostu wrócić do łózka i zasnąć to jest nieustanna walka - ja konta mózg. Praca konta bezrobocie. Nie wiem jak to opisać - to jak tortury. Kiedy leki zaczną działać wtedy zaczynam żyć a tak....


[embedyt] http://www.youtube.com/watch?v=Q9DL5i8bbTQ[/embedyt]

PORANNY KOSZMAR



Dzisiejszy poranek należał do koszmarów minionego ćwierćwiecza. Ostatnie 25 lat tak się czułem. Nie wiem czy to pora roku czy może zbyt niska dawka leku, ale dziś obudziłem się i chciało mi się wyć. Budzę się w domu zimno, za oknem ciemno. Mam 30 minut na zorganizowanie się. Stoję w ciemnym pokoju – ziewam jakbym nie spał całą noc. Nie chce mi się ubrać – ubranie się wygląda tak jakbym miał teraz wspinać się na górę. Ciuchy są zimne to odbiera energię.

Nie jestem sam

Często wydaje mi się, że jestem sam z tą chorobą. Czuję się odmieńcem - jednak nie jestem aż tak osamotniony wielkie osoby też na to cierpią

poniedziałek, 23 listopada 2015

NIE JESTEM SAM


Często wydaje mi się, że jestem sam z tą chorobą. Czuję się odmieńcem – jednak nie jestem aż tak osamotniony wielkie osoby też na to cierpią

piątek, 13 listopada 2015

Dołek a górka

Jak to jest? jak żyjemy? Jak czytam te blogi o życiu to czasami mi się przewraca w środku. Piszą to na pewno osoby, które nigdy nie chorowały na F31. Ostatnio czytałem na jakimś blogu, że podstawą dobrego samopoczucia jest zjedzenie pożywnego śniadania. Kurwa wielkie mi odkrycie. Kiedy wstaje rano w 95% przypadków jest to zmartwychwstanie. Pierwsze co muszę zrobić to znaleźć w sobie kszte siły na to aby wziąć obowiązkowe leki. Kiedy jest sobota, niedziela lub dzień wolny zdarza mi się brać je koło 11.00. Nie daje rady psychicznie aby wziąć wcześniej. Każda godzina od przebudzenia bez leków powoduje większego doła. Ewentualnie euforię. Kiedy jadę do pracy zdarza się ze na siłę wstaje bladym świtem i przez zaciśnięte zęby z łzami w oczach wciskam te zasrane pastylki i połykam. Tylko po to aby leniwie wstające słońce nie doprowadziło mnie do samobójstwa kiedy będę odpalał samochód. Nic nie daje pożywne śniadanie kiedy widok chleba powoduje odruch wymiotny. Są rzadkie momenty w życiu kiedy faktycznie jedzenie z rana daje satysfakcję. Jeśli jedzenie z rana jest dla mnie koszmarem - co przeżywam gdy muszę iść do pracy? Czasami bym się nie zatrzymał i pojechał w góry zamiast do biura. Czy jestem nieudacznikiem? Nie - takie jest oblicze tej choroby. 50% osób mówi że udajesz drugie 50% milczy i cię skreśla... a my miedzy górką a dołem....


nieudacznik


Obrazek: rybagdyba.pl <3

DOŁEK A GÓRKA


Jak to jest? jak żyjemy? Jak czytam te blogi o życiu to czasami mi się przewraca w środku. Piszą to na pewno osoby, które nigdy nie chorowały na F31. Ostatnio czytałem na jakimś blogu, że podstawą dobrego samopoczucia jest zjedzenie pożywnego śniadania. Kurwa wielkie mi odkrycie. Kiedy wstaje rano w 95% przypadków jest to zmartwychwstanie. Pierwsze co muszę zrobić to znaleźć w sobie kszte siły na to aby wziąć obowiązkowe leki. Kiedy jest sobota, niedziela lub dzień wolny zdarza mi się brać je koło 11.00.

czwartek, 12 listopada 2015

Pussy

The penis is like some sort of bizarre sea slug or like a real long big toe. It's important, but the pinnacle of sexual design, the top of the list of erotic destinations? I don't think so. One's first impulse is to kiss? What? To kiss the lips. Firm, delicious, rich, sweet lips. Surrounding a warm, moist, soothingly scented mouth. That's what everyone wants to kiss. Not a toe. Not a slug. The mouth. And why do you think that is? Because the mouth is the twin system of the almost exact lookalike of the one between the folds. The mouth is the twin system of the vagina. ... The opening ... to be taken in, engulfed, to be squeezed, lovingly crushed by what is truly the most wonderful, most caressing mouth. If it's design you're concerned with, hidden meaning, symbolism, power, forget the top of Mount Everest, forget the bottom of the sea, the moon and the stars. There is no place, no where that has been the object of more ambitions, of more battles, than the sweet, sacred mystery between a woman's legs that I am proud to call my pussy.


[embedyt] http://www.youtube.com/watch?v=PNvCiCbbXgQ[/embedyt]


J.Lo's Vagina Monologue

PUSSY


The penis is like some sort of bizarre sea slug or like a real long big toe. It’s important, but the pinnacle of sexual design, the top of the list of erotic destinations? I don’t think so. One’s first impulse is to kiss? What? To kiss the lips. Firm, delicious, rich, sweet lips. Surrounding a warm, moist, soothingly scented mouth. That’s what everyone wants to kiss. Not a toe. Not a slug. The mouth. And why do you think that is? Because the mouth is the twin system of the almost exact lookalike of the one between the folds. The mouth is the twin system of the vagina. …

wtorek, 10 listopada 2015

BMW

Cholerne szczęście nie trwa długo. Blog istnieje 3 dni i ma już sporo wejść. Ucieszyło mnie to - chyba jak każdego kto coś pisze. Jednak ból w tym że BMW nazwało jakiś model swojego auta F31. Nosz bądź tu Panie mądry i pisz wiersze. Ludzie wchodzą nawet z Peru, że o Niemczech nie wspomnę szukając informacji o BMW. Jak ktoś ma szczęście to i palec w dupie złamie.

poniedziałek, 9 listopada 2015

BMW


Cholerne szczęście nie trwa długo. Blog istnieje 3 dni i ma już sporo wejść. Ucieszyło mnie to – chyba jak każdego kto coś pisze. Jednak ból w tym że BMW nazwało jakiś model swojego auta F31. Nosz bądź tu Panie mądry i pisz wiersze. Ludzie wchodzą nawet z Peru, że o Niemczech nie wspomnę szukając informacji o BMW. Jak ktoś ma szczęście to i palec w dupie złamie.

sobota, 7 listopada 2015

Apteka

Tak. To jest zdecydowany negatyw jaki pojawia się w życiu. Jest takie miejsce na świecie gdzie są tanie leki. Pisząc tanie mam na myśli trochę taniej niż gdzieś indziej. Nie mniej jednak to miejsce , niczym miód pszczoły przyciąga ludzi ze 100 km.
Ilekroć tam mam pojechać wiem ze utknę w kolejce z innymi ludźmi. Nie cierpię ludzi. Zwłaszcza w tej okolicy. Jadę tam kupić leki - zwykłe dla dzieci - otwieram drzwi, i gdym mógł się założyć z kimś o milion, że będzie kolejka - wygrał bym za każdym razem. Otwieram drzwi i widzę ten cholerny sznurek ludzi, starzy siwi o laskach. Przygarbieni smarkający ubrani jakby już nie żyli od dawna. Jest ich chyba z 40 w tej kolejce. Staje na końcu wiedząc co będzie dalej. Zawsze tak samo to wygląda - moja frustracja sięga zenitu. Wchodzę wszyscy patrzą na mnie ślepiami jak bym im ojca gitarą zapierdolił. Nigdy nie odnawiam sobie popularnego żartu




Stoję ostatni w kolejce wchodzi ktoś i pyta
- Pan ostatni?
- Nie , są gorsi ode mnie - odpowiadam z powagą



Nie kapuje tego wchodzi ktoś do apteki widzi kolejkę jeden za drugim podchodzi i pyta czy jestem ostatni.




Nie kurwa pierwszy, wyobraża Pan sobie ze w tej jedynej na świecie aptece obsługują w odwrotnej kolejności?



Potem stoi za mną i sapie mi nad uchem swoim zwisającym nosem. Od czasu do czasu pokasłuje, wciąga nosem i frufla. Co się drzwi otworzą wszyscy patrzą tymi ślepiami na nowego klienta jak by kosmita wszedł. Czego się kurwa spodziewają słonia? mam ochotę krzyknąć:




To człowiek spierdalamy!



ale czekam do końca - do kasy. Każdy tą pierdoloną listę leków wyciąga. Repeta za receptą. Biorą te recepty od wszystkich z bloku tak jakby wiedzieli ze ja będę dziś w aptece. Pewnie idą do bloku obok i zbierają recepty żeby wkurwić całą resztę ludzi. Jak już kupuję te leki to widzę tylko jak licznik zapierdala jak na autostradzie. 142 zł. Ja pierdole gdzie moja wypłata?




- Ma Pani coś żeby mnie chuj nie strzelił na miejscu? - pytam
- Gazetkę o zdrowiu.



Kurtyna