Jak każdy (tak mi się wydaje) zmagający się z chorobą musiałem mieć kontakt z psychologiem. Gdy dowiedziałem się, że choruje (co było szokiem) kazano zapisać mi się do psychologa. Myślę - spoko - w końcu ktoś mi pomoże. Pierwsza wizyta przesłuchanie. Kobietka wiek z 45 lat. Włosy po kilku koloryzacjach coś na zasadzie może blondynka może ruda a może brąz. Obwieszona koralami. Strój mówiący na siłę "jestem silną niezależną kobietą" jak dla mnie kobieta nie radząca sobie z życiem.
W gabinecie wisi ogromny obraz w kolorach czarnych. Cały czas czułem jakbym ten obraz niósł na plecach. Nie muszę chyba dodawać, że NFZ mi zafundował ją. Chciałem innego psychologa - ale w naszym zasranym kraju dostałbym go w 2019 chyba, że wcześniej jakiś pacjent by sobie życie odebrał. Więc pierwsza wizyta.- Czy wie Pan na co Pan choruje?
- nie bardzo. (bo wtedy nawet nie potrafiłem wypowiedzieć słowa Afektywność)
- więc słucham.....
- słucham?
- tak słucham z czym Pan do mnie przychodzi
- no właśnie z tym żeby mi Pani pomogła.
- ale to Pan musi sobie pomóc.
Normalnie szmatą w ryj. Ja rozumiem, że sam muszę ale choćby nakierować mnie. Np jeśli ktoś potrąci człowieka i idzie na terapie ma pomoc w zrozumieniu tego co się stało. Doszło do miejsca, w którym zacząłem opowiadać swoje życie. Na każde moje słowo Ona miała kontrę. Pierwsza wizyta zakończyła się konsensusem, że mam się rozwieźć z żoną... tylko dlatego, że stwierdziłem ze wydaje mi się iż się ze sobą męczymy. Nosz kurwa porada jak od 16 latka.
Druga wizyta zaczęła się już napiętą atmosferą. Zapytała mi się jak się czuje po lekach. Cóż mogłem powiedzieć po pierwszym miesiącu. Powiedziałem, że czuje się dobrze choć trochę się zmieniło we mnie. Jako chłopiec chłopak czy nawet przed leczeniem, miałem coś takiego, że gdy zasypiałem mój mózg dawał mi uczucie przenoszenia się w dowolne miejsce na świecie. Depakina jest przeciw padaczkowa. Podejrzewam, że miało to związek z fazą snu REM. Po depakinie skończyło się odczuwanie tak realnie wizji sennych. Cóż powiedziałem i to (potem okazało się to błędem). Od słowa do słowa zaczęliśmy warczeć na siebie. Na koniec padło
- Proszę przyjść na zajęcia grupowe! Tam nie będzie Pan mógł mówić tylko będzie Pan musiał słuchać mnie!
Poszedłem. Siedziałem na krześle a ona pierdoliła farmazony. Bez kitu opowiadała bzdury. Na koniec każdy mógł się spotkać indywidualnie. Nasze spotkanie zakończyło się tym, że powiedziałem jej, że to Ona ma problem z samą sobą. Że jeśli jej życie jest ruiną niech nie niszczy swoich pacjentów poradami o rozwodach. W odpowiedzi dowiedziałem się, ze mam zbyt silną osobowość na leczenie.
Na wizycie u mojej psychiatry dowiedziałem, że psycholog napisał w karcie "Pacjent niebezpieczny dla otoczenia z psychiką schizoidalną skłonną do rozdwojenia jaźni" (zapewne po mojej opowieści o snach). Normalnie strzał w kolano w kartotece. Jak się dowiedziałem tydzień temu ta psycholog przygotowywała mamę znajomej do chorowania na raka. a wyglądało to tak:
Proszę Panią ma Pani raka - to już koniec. Proszę się nie oszukiwać, nie szukać ratunku u innych lekarzy diagnoza jest prosta pani umrze.
Po zgłębieniu tematu z innymi lekarzami z tego szpitala okazało się że wielu pacjentów zrezygnowało z pomocy u tej psycholog. Więc namawiam was do szukania pomocy u wielu psychologów. Czasami psycholog będzie niszczył wasze życie patrząc przez swoje problemy. Mojej mamie psycholog nagadała takich rzeczy, że jak się przyznała potem żałowała, że nie posłuchała siebie. Warto porozmawiać z bliskimi o tym co się zmieniło w nas na lepsze lub gorsze. Może coś co robimy jest kwestią złego prowadzenia przez psychologa. Często spotykam ludzi którzy są wręcz chamscy wobec innych twierdząc "jestem asertywny". Ludzie, na wykładach z psychologi gość nam tłumaczył, że asertywność a bezczelność i chamstwo to różne rzeczy choć często mylone. Umieć powiedzieć "nie" to nie powiedzieć spierdalaj. To też nie dyplomacja. Dyplomacja to powiedzieć komuś "spierdalaj" w taki sposób, żeby poczuł podniecenie na myśl o nabiegającej podróży.
Ile razy wpadłeś w sidła pustych, pięknych słów Ile razy stawałeś po stronie mistrzów, geniuszy słów
obawiam się że na nfz "od ręki" są dostępne najgorsze ciamciaramcie, a nie psychoterapeuci (wiesz może, co to PTP i ich certyfikacja? ;) ).
OdpowiedzUsuńna nieodpłatną psychoterapię z kimś z prawdziwego zdarzenia oczekuje się teraz od roku do dwóch lat. za swoją kilka lat temu płaciłam, teraz będę czekala poltora roku.
wiem ze z NFZ ciężko - nie stać mnie na leki a gdzie na lekarza. Na szęście psychiatra jest złota i pomaga mi jak psycholog. :) nie wiem co to PTP ale z chęcią poruszę temat na blogu..
OdpowiedzUsuńPolskie Towarzystwo Psychiatryczne, organizacja szkoląca i certyfikujaca psychoterapeutów.
OdpowiedzUsuńTerapeutów PTPsychiatrycznego jest garstka...jak na nasz kraj. Certyfikacja jest dla nich bardzo długa, ale to jedyna gwarancja, że ktoś taki nie narobi nam szkód w psychice. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń